Czwarty marca to dla mnie data wyjątkowa. Tego dnia w 198x roku urodziła się moja żona, ale nie o tym będzie ten wpis. 3 lata później do sekretariatu RTS „Widzew” Łódź wpłynął draft umowy -Sponsorung des Fussballklubs- Umowy, która już niebawem zapisała się w historii łódzkiego klubu.
Semperit był jedną z najstarszych firm w Europie. Jako lider przemysłu oponiarskiego rozszerzał swoją działalność również w sektorze przemysłowym i medycznym. I właśnie wtedy, nienajgorzej rozpoznawalna w Polsce firma postanowiła jeszcze bardziej wypromować swój brand.
Kilkanaście dni później, 23.03.1987 r. w klubowej kawiarni doszło do oficjalnego parafowania dokumentów. W uroczystości udział wzięli między innymi Prezes Ludwik Sobolewski oraz dyrektor generalny Horst Kreutler. Tym samym, po raz pierwszy w historii, Widzew związał się umową sponsorską z zagranicznym gigantem przemysłowym. Umową na mocy której również po raz pierwszy w historii, na widzewskich koszulkach pojawił się logotyp sponsora.
Umowa nie była zbytnio skomplikowana. Obejmowała raptem siedem punktów, ale w zasadzie każdy z nich na swój sposób był wyjątkowy. Punkt pierwszy w bardzo czytelny sposób opisywał przekazany sprzęt sportowy tj. 120 Spielergarnituren (Halfte kurzarmeling, Halfte langarmeling) 25 Trainingsanzuge, 25 Winterblousons, 25 leichte Blousons, 25 Paar Fussballschuhe, 25 Taschen. Punkt trzeci wymuszał na Klubie obowiązek używania przekazanego sprzętu we wszystkich meczach, zarówno oficjalnych jak i towarzyskich pod groźbą kary, a kara była nielicha! W przypadku niewywiązywania się z umowy, Semperit miał prawo odebrać komplet sprzętu i przekazać go innemu klubowi w Polsce!!! Punkt szósty regulował roczny okres umowy, liczony od daty dostawy sprzętu, który jak się okazuje dotarł do Łodzi przed oficjalnym podpisaniem umowy. Z posiadanej dokumentacji fotograficznej wynika bowiem, że pierwszy mecz z reklamą Semperit Widzewiacy rozegrali 21 marca w Chorzowie z Ruchem. W tym miejscu wypada również wspomnieć o jednym bardzo ważnym aspekcie omawianej umowy. Z posiadanych dokumentów wynika, że umowa z firmą Semperit była umową bezgotówkową. Cała współpraca miała obejmować wyłącznie barter polegający na przekazaniu „obrendowanego” reklamami sponsora sprzętu sportowego. W dzisiejszych czasach to nie do pomyślenia, ale 1987 roku ekwiwalent 120 najnowszych koszulek czy 25 par markowych korków był dla Klubu odczuwalny nie tylko finansowo, ale również wizerunkowo! Kilka miesięcy później, podobną umowę z włoskim producentem jeansów podpisały na przykład zespoły reprezentujące Polskę w europejskich pucharach w sezonie 1987-88. tj. Górnik Zabrze, Pogoń Szczecin, GKS Katowice i Śląsk Wrocław.
Umowa miała obowiązywać rok. Nie udało mi się dotrzeć do dokumentów potwierdzających jakoby została przedłużona o kolejny, ale plotki o przedłużeniu jej do końca sezonu 1987-88 słyszałem. Z resztą dopiero w sezonie 1988/89 zaczęły się pojawiać inne koszulki, tak więc z dużym prawdopodobieństwem uznać można, że wspomniany sezon 1987/88 był jedynym, pełnym sezonem „Semperita”.
Z tym, że nie do końca 😉 Ze względu na zaśnieżone boisko oraz jednolicie czerwone stroje przeciwników. W inaugurującym rundę wiosenną domowym meczu z Jagiellonią, Widzew wystąpił w koszulkach błękitno-szarych. Przynajmniej tak kolor z poniższego zdjęcia opisał mi na jednym z rocznicowych spotkań, uczestnik tego meczu, pan Tadeusz Świątek.
Mistrzostwa Świata w Meksyku 1986 roku były pierwszymi, które pamiętam. Pamiętam jedynego polskiego gola strzelonego przez Włodzimierza Smolarka, pamiętam poprzeczkę Tarasiewicza i strzelaninę Linekera. Finał spędziłem w pociągu do NRD. Jak się okazało na miejscu, lokalsi jeszcze dzień po meczu „świętowali” porażkę swoich kapitalistycznych „somsiadów”. Nie wiem ile w tym było nacjonalistycznej zawiści, a ile zwykłego strachu przed represjami Staatssicherheitsdienst ale to właśnie dzięki tej pierwszej zagranicznej wycieczce do krainy Piko kolejki, ten odległy, mistrzowski finał pamiętam do dzisiaj najlepiej ze wszystkich. Dlaczego o tym wspominam? A no dlatego, że swój ostatni mistrzowski mecz z Brazylią reprezentacja Polski rozegrała w czerwonych koszulkach Adidasa, z kolekcji przygotowanej właśnie na te mistrzostwa. Motywem przewodnim koszulki był charakterystyczny kołnierz w „serek” i skośny patern przeplotu tkaniny przypominający cegiełki. Na całych mistrzostwach w zasadzie wszystkie „adidasowe” reprezentacje, oprócz RFN i Francji, posiadały do dyspozycji różne konfiguracje tego motywu. Jak nietrudno się domyślić, w kolejnych dwóch latach, czyli do premiery kolekcji Euro’88, motyw ten był jednym z najbardziej popularnych, katalogowych propozycji Adidasa na całym świecie.
I właśnie takie szpilergarnitury przysłali do Łodzi Austriacy. Po dwa, piętnasto-koszulkowe komplety czerwonych i białych trykotów w wersji z długim i krótkim rękawem. W klubowym magazynie pojawiły się również bluzy bramkarskie w kolorach niebieskim, żółtym i zielonym. Adidas w swojej ofercie miał również „bramkarza” w szarości i czerwieni ale tych kolorów sponsorzy nie wybrali.
Kiedy kilka lat temu rozpocząłem prace nad „Historią widzewskiej koszulki” szybko z pomocą zgłosiło się do mnie kilku kibiców. Niestety, mój wyjątkowy egocentryzm w tym temacie spowodował, że tylko dwóch z nich pozostało ze mną do dzisiaj ;O Ale naprawdę. Będę to podkreślał na każdym kroku, bez pomocy Marcina Krakowiaka i Piotrka Goździka moje „wymądrzania” pozbawione byłyby ogromnej części historii, szczegółów, anegdot i co najważniejsze materiałów video-fotograficznych, niezbędnych do wykonania zadania na poziomie, który sobie założyłem. Ich pomoc zawsze była całkowicie bezinteresowna, a do tego nacechowana widzewskim DNA. Panowie dziękuję po raz enty i nieostatni!
Tak wiem. Powiecie, że ten wpis nie ma zupełnie ładu i składu, ale tak właśnie wygląda moja praca nad książką. Jednocześnie dokumentuję i archiwizuję wszystkie sezony, opracowuję grafiki, fotografuję oryginalne koszulki, a ostatnio zacząłem pisać bloga, który ma stać się bazą tekstów dla książkowej publikacji. Nic jeszcze nie zostało zrobione od początku do końca, ale po prostu nie da się tego inaczej zorganizować. I właśnie dlatego teraz, ni stąd ni zowąd, zacytuję wpis wspomnianego powyżej Piotrka, który w swoim autorskim cyklu „(Nie) Zapomniana historia” Część 25 już jakiś czas temu podzielił się kilkoma ciekawostkami dotyczącymi omawianej koszulki:
„Pamiętacie plakat wydany na 110 lat naszego klubu, którego autorem jest klubowy fotograf, Marcin, przedstawiający historię koszulek w których grał Widzew? Plakat ten w wielkim formacie wisiał także na elewacji stadionu od strony al.Piłsudskiego. Jeśli pamiętacie, to zauważyliście pewny ważny szczegół w historii naszych koszulek? Jeśli nie, to grafikę bez problemu znajdziecie w internecie. O jaki szczegół chodzi? Dokładnie o koszulki firmy Adidas, z pierwszą w historii reklamą na naszych trykotach. A więc pierwszym sponsorem Widzewa, którego reklama znalazła się na strojach czerwono-biało-czerwonych, była austriacka firma produkująca opony, Semperit. Historię tą trzeba zacząć od meczów 1 rundy Pucharu UEFA w sezonie 1986/1987. Widzew zmierzył się w nich przeciwko austriackiej drużynie Lask Linz. Dokładniej jednak chodzi o stroje w których graliśmy. W pierwszym meczu w Austrii, 19 września 1986 roku, graliśmy w czerwonych koszulkach Adidasa, białych spodenkach Pumy, i czerwonych getrach Polsportu. Natomiast mecz rewanżowy, w Łodzi, 1 października 1986, Widzewiacy wyszli ubrani w czerwone koszulki Pumy, białe spodenki Pumy oraz czerwone getry Polsportu. Anegdotę o tym fakcie, opowiedział jeden z piłkarzy grających wtedy w naszym klubie, Andrzej Szulc: „Pamiętam trochę z innej beczki sytuację, którą opowiadali chłopaki z meczu pucharu UEFA z Lask Linz w Austrii, kiedy nasza drużyna wyszła na mecz w koszulkach Adidasa, spodenkach Pumy, getrach Polsporta i każdy w różnych butach, Austriacy nie mogli się na nich w tunelu napatrzeć z jakim to bogatym klubem będą grać skoro 3 firmy na sobie mieli, a my poprostu nie mieliśmy w tym czasie jednolitego kompletu strojów.” Podsumujmy, Widzewiacy, etatowi reprezentanci naszego kraju w rozgrywkach europejskich pucharów, grali w różnych zestawach, różnych producentów strojów. Wszystko zmieniło się wraz z nadejściem wiosny 1987 roku. Czemu mecze z Lask są w tej historii ważne? Legenda głosi iż to właśnie w okresów gry w dwumeczu z Austriakami, doszło do rozmów władz naszego klubu z firmą Semperit. Firma tą została założona już w 1850 roku, najpierw produkując wyroby gumowe i plastikowe. Produkcję opon samochodowych, z których jest najbardziej znana, rozpoczęła w 1900 roku. Firma przez całe lata rozwijała się prężnie, wprowadzając wiele innowacji. Problemy pojawiły się w latach 70-tych XX wielu, po kryzysie naftowym. Początek lat 80-tych to już stabilizacja firmy, która doprowadziła po podpisania umowy w 1985 roku, z głównym inwestorem, po podpisaniu której Semperit stał się częścią grupy Continental. Dlaczego to jest ważny fakt? Bowiem wtedy firma zaczęła zwiększoną ekspansję na rynki zagraniczne, także i nasz. Jednym z jego elementów była także reklama na strojach naszego klubu. Kończąc wątek Austriackiej firmy oponiarskiej, jako ciekawostkę dodam znaczenie nazwy firmy. Otóż została ona zaczerpnięta z łaciny, dokładnie od słów „Semper It”, co oznacza „Zawsze Działa”. Umowa sponsoringu negocjowana była aż do końca stycznia 1987 roku. Przy negocjacjach oraz tłumaczeniu bardzo pomocna była Pani Brygida Gołuch, która w klubie zajmowała się tłumaczeniem umów i pism z języka niemieckiego. Widzew, w momencie podpisania umowy, nieprzerwanie od 8 lat grał w europejskich pucharach. Austriacy mieli nadzieję na kolejne występy naszego klubu z ich nazwą na naszych strojach. Niestety na tym passa została przerwana. Na poprawę tego stanu się nie zanosiło, i umowa nie została przedłużona. Sprzęt jednak został w klubie. I nadal był wykorzystywany. Sami piłkarze bardzo dobrze wypowiadają się o tych koszulkach, i lubili w nich grać. Tak bardzo iż grali w nich, na zmianę z innymi strojami, jeszcze 2 lata po wygaśnięciu umowy, czyli do końca 1989 roku. Właśnie wtedy, po ostatnim jesiennym meczu, piłkarze rzucili kibicom na trybunach właśnie te koszulki.”
W uzupełnieniu tekstu Piotrka dodam tylko, że ostatni udokumentowany fotograficznie mecz Widzewa w czerwonych koszulkach z krótkim rękawem z reklamą Semperit przypadł na domową inaugurację drugoligowego sezonu z Szombierkami Bytom w dniu 04.08.1990. Na tą chwilę nie jestem w stanie stwierdzić ze stuprocentową pewnością, że był to ostatni mecz w tym sprzęcie (ten sezon jest najsłabiej udokumentowany fotograficznie ze wszystkich od 1975 roku) ale z pełną odpowiedzialnością mogę napisać, że po sezonie 1990-91 zniknął on z magazynu całkowicie.
Co w tym czasie udało się ugrać? Rzeczywiście niewiele. Chyba najlepsza pod tym względem była runda wiosenna sezonu 1986-87 czyli pierwsza rozgrywana w omawianym sprzęcie. To właśnie wtedy grający w konfiguracji: biała koszulka, białe spodenki, czerwone getry, Widzew pokonał u siebie ŁKS 1:0, wygrał 1:0 w Warszawie z Legią i w przedostatnim domowym meczu sezonu pokonał pewnie kroczącego po kolejny tytuł mistrzowski Górnika Zabrze, również 1:0. Warto wspomnieć, że zwycięstwo przy Łazienkowskiej było pierwszą ligową wygraną Widzewa z Legią w Warszawie. Jak wiemy, dwie kolejne zapisały się w historii zdecydowanie bardziej, ale wspólnym mianownikiem ich wszystkich były białe koszulki produkcji Adidasa.
Podsumowując ten nieco długawy koszulkowy wywód pozwolę sobie na subiektywną ocenę. Poniższy komplet strojów, jego design, kolorystyka, jakość, prostota połączona z nowoczesnością (na ówczesne czasy) plus oczywiście romantyczne wspomnienia z dzieciństwa pozycjonują go bezsprzecznie w moim TOP3 widzewskich koszulek. Oczywiście każde pokolenie ma swoje CinCiny, Bakomy i Harnasie ale pokolenie kibiców zbliżających się do pięćdziesiątki musi przyznać, że przywiązania do Widzewa uczyło się właśnie na tych koszulkach.
Z poniższej grafiki jedyną niewiadomą pozostaje nadal zielona bluza bramkarska. W posiadanych materiałach nie udało mi się do tej pory udokumentować rozegrania w niej choćby jednego oficjalnego meczu. Pomożecie ???
PS
Do Adidasa zawsze miałem najbliżej. Dawno temu na ryneczku pod Pionierem pojawiał się gość, sprzedający oryginalny sprzęt sportowy z Niemiec. Pojawiał się i po 15 minutach znikał. Całkowicie wyprzedany. I właśnie w tamtych czasach dostałem pierwszą w życiu oryginalną piłkę Adidas Tango, no i ubłagałem rodziców żeby zaprowadzili mnie na trening. Najbliżej domu był Metalowiec więc siłą rzeczy dla ośmiolatka innego wyboru nie było. Kariery w tym Metalowcu nie zrobiłem ale do dzisiaj pamiętam, że jeden z grających tam seniorów przychodził na treningi w czerwonym „Sempericie”. Moim ulubionym.